AutoMobilki.pl

Śmiertelny lincz na pijanym kierowcy http://wiadomosci.onet.pl/lodz/lincz-w- ... l-do/7y4df

Wyrok za posłuszeństwo

Położył się spać po trzecim piwie. W nocy obudził go dzwonek. Policjant prosił o przestawienie samochodu. Cofnął auto dwa, może trzy metry. I to był błąd.


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,87648,16602549,Wyr ... z3Cj7hfLCY

http://wyborcza.pl/1,87648,16602549,Wyr ... nstwo.html

Ciekawy przypadek. Przeczytajcie.

Nawet w wiadomościach o tym przypadku mówili , że to paranoja <olaboga>

No ładnie Ponoć ledwo się trzymał na nogach http://topniusy.eu/znany-dziennikarz-tr ... MB6lxlpHbs

Abstynent znaczy

W końcu alkohol jest dla ludzi

Skoro nikt nie ucierpiał to nie jest to wypadek, raczej kolizja.

sebap pisze: ↑

27 lip 2019, 09:14

Skoro nikt nie ucierpiał to nie jest to wypadek, raczej kolizja.

Gbyby był sam w aucie, to byłby mniejszy problem. A wiózł pasażera - więc naraził zdrowie (życie) innej osoby i dlatego ma tak duże problemy (nawet przy spowodowaniu kolizji po pijanemu).

Ale to nie wypadek.

Dobrze,że kobieta z przeciwnego pasa zachowała zimną krew i odbiła maksymalnie na pobocze bo mogło być tragicznie.

Małża kumpel, o którym Wam niedawno pisałam dostał po wypadku wezwanie na policję. Nie dotarł, bo dostał napadu padaczki alkoholowej. Żona pojechała go wytłumaczyć. Na następne dwa wezwania nie pojechał, bo się tak naje**ł, że był nieprzytomny. Co dalej z nim, czy przyjechali po niego czy jak, nie wiemy...

Tylko odwyk może mu pomóc Nie wiesz czy dostał nową robotę ?

Na odwyk się nawet zgodził, żona znalazła jakiegoś poleconego lekarza, byli razem, się umówili. W dzień wyjazdu tak się naje**ł, że nie pojechali, lekarz się wściekł. Po napadzie padaczki (już wcześniej) wylądował w szpitalu, bo się połamał, jak go poskładali to uciekł i policja go szukała. Znalazła w domu naje**go jak meserszmit. I wiecie co mnie najbardziej wkurza w tym wszystkim? Siedzi na zasiłku już któryś miesiąc a potem pewnie dostanie rentę na padaczkę alkoholową Za nasze pieniądze. No i żona głupia, że z nim siedzi. Może to w końcu by nim wstrząsnęło. Powinna mu powiedzieć, że odchodzi, wynieść się chociaż na próbę. Ja rozumiem przysięgę w zdrowiu i chorobie, ale czasem trzeba podjąć drastyczne kroki. Spotkaliśmy ją miesiąc temu. Ładnie ubrana, zadbana jak zawsze a w oczach tak okropne przygnębienie i smutek, że naprawdę serce się kroi. Ona sama ma ciężkie kłopoty zdrowotne, po onkologach lata. Opiekuje się chorym kuzynem. Do tego syn ma kłopoty zdrowotne, jedna półkula mózgu umarła, płyn się gromadzi i rozsadza czaszkę. Była operacja to wstawili jakieś zastawki, żeby ten płyn gdzieś tam odprowadzać. Ponoć półkule się przemieszczają, jedna weszła pod drugą zamiast być obok, jakieś niewyobrażalne rzeczy. Z jednej strony się nie dziwię, że gościu zaczął chlać. Żona chora, syn chory, jeszcze matka mu zmarła. Z drugiej strony chlanie to same kłopoty...

Tym bardziej powinien przestać i wspierać rodzinę

No dokładnie. Wszyscy u małża są zdziwieni. Gościu w porządku, lubiany, wyglądało, że poukładane w głowie. A tu masz...