Szokujące, niewiarygodne
: 21 lip 2015, 15:00
Nie wiedziałam gdzie dać ten filmik, więc zakładam nowy temat
Dziś coś dla kobiet - jak szybko można urodzić dziecko... Jestem w szoku...
"Mąż Lesii, Jon, mógł tylko pomóc swojej żonie zsunąć spodnie, kiedy skurcze przybrały na sile. A potem pewnie i spokojnie prowadzić samochód - żeby szybciej mama i jej nowo narodzone dziecko znaleźli się w szpitalu.
Szczęśliwe narodziny udało się nagrać, ponieważ małżonkowie nie mieli żadnego zapisu wideo z narodzin ich poprzednich dwojga dzieci, i tym razem chcieli mieć pamiątkę. Jon włączył więc kamerę już w samochodzie, w drodze do kliniki w Pasadenie. Nie przypuszczał pewnie, że nagra naprawdę niezwykły poród. Po 45 minutach jazdy (około 10 minut od szpitala) jego żona krzyknęła, że właśnie... odeszły jej wody.
Chwilę później główka dziecka już była na zewnątrz. Przyszła matka, jak relacjonowała później dla teksańskiego serwisu The Facts, "musiała już po prostu przeć, nie mogła zostawić dziecka w połowie drogi". Niedługo później 4,5-kilogramowy chłopak głośnym płaczem obwieścił swoje narodziny.
Lesia pochwaliła potem męża za jego spokój i opanowanie w tej - delikatnie mówiąc - stresującej dla obojga sytuacji. Dla całej trójki wszystko dobrze się skończyło - Jon szybko dojechał do szpitala, gdzie lekarze i pielęgniarki troskliwie zajęli się jego żoną i synem. Mama i dziecko, całe i zdrowe, są obecnie w klinice i przygotowują się do powrotu do domu."
Dziś coś dla kobiet - jak szybko można urodzić dziecko... Jestem w szoku...
"Mąż Lesii, Jon, mógł tylko pomóc swojej żonie zsunąć spodnie, kiedy skurcze przybrały na sile. A potem pewnie i spokojnie prowadzić samochód - żeby szybciej mama i jej nowo narodzone dziecko znaleźli się w szpitalu.
Szczęśliwe narodziny udało się nagrać, ponieważ małżonkowie nie mieli żadnego zapisu wideo z narodzin ich poprzednich dwojga dzieci, i tym razem chcieli mieć pamiątkę. Jon włączył więc kamerę już w samochodzie, w drodze do kliniki w Pasadenie. Nie przypuszczał pewnie, że nagra naprawdę niezwykły poród. Po 45 minutach jazdy (około 10 minut od szpitala) jego żona krzyknęła, że właśnie... odeszły jej wody.
Chwilę później główka dziecka już była na zewnątrz. Przyszła matka, jak relacjonowała później dla teksańskiego serwisu The Facts, "musiała już po prostu przeć, nie mogła zostawić dziecka w połowie drogi". Niedługo później 4,5-kilogramowy chłopak głośnym płaczem obwieścił swoje narodziny.
Lesia pochwaliła potem męża za jego spokój i opanowanie w tej - delikatnie mówiąc - stresującej dla obojga sytuacji. Dla całej trójki wszystko dobrze się skończyło - Jon szybko dojechał do szpitala, gdzie lekarze i pielęgniarki troskliwie zajęli się jego żoną i synem. Mama i dziecko, całe i zdrowe, są obecnie w klinice i przygotowują się do powrotu do domu."